Pewnego dżdżystego dnia, gdy po Mszy św. wychodziłem z Najświętszym Sakramentem do chorych, w kruchcie kościoła spotkałem starszą siostrę zakonną, która oddawszy cześć Jezusowi, przyglądała mi się, jak wkładam bursę z Nim pod kurtkę.
„Jaki pan jest szczęśliwy, że może przytulić Jezusa do swojego serca” – powiedziała do mnie.
Świadectwo nadzwyczajnego szafarza w drugim roku posługi.
Początek roku 2010 na jednym z poznańskich osiedli. Jak w każdą niedzielę świeccy roznoszą Komunię św. Tak się złożyło, że zanosiłem Najświętszy Sakrament do ponad 90-letniej pani, która była podczas wojny więźniem obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Kobieta mieszkała sama, straciła już mowę, ale dzięki wsparciu sąsiadki niczego jej nie brakowało. To niesamowite, kiedy obca osoba, sąsiadka, wspiera codziennie tę samotną kobietę, dotrzymując jej towarzystwa i co najistotniejsze w tym wszystkim, dba o to, by można było co niedzielę przynosić jej Komunię. Radość, jaka towarzyszyła starszej pani podczas tych spotkań, była wielka. Jednak w oczach sąsiadki przygotowującej nasze spotkania i towarzyszącej przy nabożeństwie, jakie odprawiałem, było coś bardzo niepokojącego. Z tygodnia na tydzień dostrzegałem ogromną zgryzotę w oczach kobiety. To nie była złość, bardziej pewnego rodzaju zazdrość, smutek, żal i tęsknota zarazem. Takiego zestawu emocji nie da się nie zauważyć, ale nie wiedząc wtedy, o co chodzi, poprzestałem na wymianie paru grzecznościowych zwrotów i umawianiu się na następny tydzień. To było wszystko, o czym mogliśmy rozmawiać.
Króluj nam Chryste!
Kilka ostatnich lat zanosiłem Najświętszy Sakrament pani Halinie Paulińskiej. Miała ona 97 lat. Była chora, nie mogła chodzić. Któregoś razu umówiłem się z jej córką Anną, że odwiedzę mamę po Mszy św. o godz. 19.00. Wcześniej spędzałem czas na działce, poświęcając go rodzinie, a przede wszystkim mojemu 16-letniemu synowi Mikołajowi, który w tym roku rozpoczyna naukę w liceum, a ponadto jest w tzw. trudnym wieku.
Jestem 93 letnim mieszkańcem Przeźmierowa. Szarą godzinę życia, jako wdowiec spędzam razem z rodziną córki. Nie przypuszczałem, będąc fizycznie sprawnym człowiekiem, że kiedykolwiek uczestnictwo we Mszy św. zamienię na jej wysłuchanie przez radio.